Posłać czy nie posyłać – czyli o zajęciach dodatkowych dla dzieci

Na przestrzeni lat definicja korepetycji zmieniła się. Kiedyś dodatkowe zajęcia z przedmiotów ścisłych były dla nieuków. Dodatkowe zajęcia z polskiego, czy korepetycje z angielskiego dla dzieci były czymś wstydliwym.

Dziś podchodzimy do nich nieco inaczej. Jest to szansa na rozwój, zgłębienie tematu, na który w szkolnej podstawie programowej, w dużej grupie i chaosie, często nie ma czasu.

Najpowszechniejszy teraz jest dodatkowy angielski i tym przykładem się posłużymy. To zajęcia, które zawsze się przydadzą. Niezależnie od tego, czy nasze dziecko ma problemy z tym przedmiotem, czy zupełnie przeciwnie. Świat idzie do przodu, angielski już dawno stał się naszym drugim językiem. To dzięki niemu jesteśmy w stanie porozumieć się w większości części świata, zrozumieć tekst piosenki naszego idola, czy choćby żarty, filmy. Jest wplatany w nasze życie nieświadomie. Ułatwia komunikację na wielu poziomach.

Nasze dzieci szybko uczą się nowych rzeczy, ich mózgi są jak gąbki. Czy jednak szkoła jest w stanie przygotować je do wyjazdu na wakacje i swobodnej rozmowy z rówieśnikami? Czy nauczyciel, który musi wyrobić się ze szkolną podstawą programową ma możliwość skupienia się na indywidualnych potrzebach i problemach ucznia?

Co, jeśli nasze dziecko jest oporne, wstydliwe, lub buńczuczne? Po pierwsze, porozmawiajmy, spróbujmy zachęćmy. Pokażmy mu, że zajęcia dodatkowe to ciekawy sposób na zabawę. Zapiszmy je na dodatkowy angielski, czy zwyczajnie zajęcia, które już lubi. Niech się otworzy. Gdy pozytywnie nastawi się to tej metody nauki, przekonajmy je, że w taki sam sposób może poznać znienawidzony przez siebie przedmiot, czy też coś zupełnie nowego. Wskażmy mu inną drogę do nauki, niż żmudne lekcje w szkole, gdzie nauczycieli z pasją można przesiać przez grube sito. Dajmy im możliwości, których sami może nie mieliśmy, bo się z nas śmiali, bo nie było to tak powszechne.